Translate

czwartek, 23 sierpnia 2012

Polesia czar cz.1

Już po raz kolejny wyruszyłyśmy na Białoruś, a właściwie na Polesie, aby odwiedzić rodzinne strony mojej mamy. Podróż rozpoczęłyśmy siedmiogodzinnym oczekiwaniem na granicy polsko-białoruskiej. Lecz byłyśmy wytrwałe i pomimo tak długiego oczekiwania, i nie spieszących się celników podczas odprawy celnej bez problemów wjechałyśmy w ten nieznany dla Polaków świat.
Wyprawę rozpoczęłyśmy od wizyty u naszej bliskiej znajomej w Słonimie, gdzie odwiedziłyśmy nieopodal położony klasztor w Żyrowicach, w którym znajduje się cudowna ikona Żyrowickiej Matki Bożej. Oczywiście fotografowanie wewnątrz cerkwi klasztornej było niemożliwe, więc zadowoliłam się obfotografowaniem obiektów na zewnątrz. W pobliżu klasztoru znajduje się istocznik (źródełko), z którego nabrałyśmy cudownej wody. Po kilku dniowym pobycie w Słonimie, gdzie odwiedziłyśmy bliższych i dalszych znajomych w tym mieście, wyruszyłyśmy dalej aby osiągnąć zamierzony cel czyli Polesie. Podróż nie była specjalnie uciążliwa, po drodze zajechałyśmy jeszcze do Kobrynia, gdzie wstąpiłyśmy do kolejnych znajomych, którzy przyjmowali  nas z bardzo wielką gościnnością i obfitością jadła. No i na koniec dotarłyśmy do serca Polesia Dawidgródka, miasteczka pochodzenia moich dziadków. Dawidgródek to niewielkie kresowe miasteczko, kiedyś leżące nad samym brzegiem rzeki Horyń i nierozerwalnie z rzeką związane. Dziś Horyń płynie poza miasteczkiem, został uregulowany z powodu stałych podtopień niżej położonych domów, jednakże stare koryto rzeki pozostało i nadal stanowi ważny element życia mieszkańców. W centralnej części miasteczka stoi pomnik kniazia Dawida (bliżej nieznanej postaci założyciela miasta), cerkiew pod wezwaniem Kazańskiej Matki Bożej i ... pomnik Lenina. W czasach przedwojennych Dawidgródek był znany z wyrobu skórzanych butów oficerskich oraz  wyrobu lodów, a także z wyjazdów "z siemienami" czyli produkcji nasion i następnie rozprowadzania ich po całej Polsce. Dziś nie wiem czy jeszcze ktoś potrafi zrobić "takie" skórzane buty lub lody, lecz wyjazdy "z siemienami" pozostały po dzień dzisiejszy. Każdy kawałek ziemi  przydomowego ogródka jest wykorzystywany przez mieszkańców do uprawy roślin z przeznaczeniem na nasiona. To ciężkie zajęcie, oprócz pracy przy roślinach wymaga długich wyjazdów poza Polesie, na Ukrainę lub do Rosji i sprzedaż wyprodukowanych nasion.
Największą niedogodnością Dawidgródka, dla nas mieszczuchów przyzwyczajonych do wszelkich udogodnień bytowych był brak łazienki i toalety w drewnianych i obszernych dawidgródeckich domach. Niestety potrzeby fizjologiczne trzeba było dokonywać w wychodku na zewnątrz mieszkania. Ale to też miało swój urok.
Kilkudniowy pobyt w Dawidgródku dobiegł końca i opuszczałyśmy gościnny dom naszych krewnych ze smutkiem, lecz obdarowane najbardziej ekologicznie wyprodukowanymi pomidorami, ogórkami, cebulą i czosnkiem. (Wszystkie warzywa dojechały nie naruszone do domu w Bydgoszczy.)
Kolejną miejscowością na naszej trasie była rodzinne miasto mamy Mikaszewicze, gdzie zawsze odwiedzamy dom jej narodzin.
cdn.
Oto krótka fotorelacja:
Żyrowice







Dawidgródek













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz